Angielka, Katherine Webb



Lato od zawsze było dla mnie idealnym czasem, by zacząć sięgać po powieści, jakich w innym przypadku nigdy bym nie tknęła. Chodzi mi dokładnie o książki z pustynią w tle. Jakoś od zawsze pałam pewną awersją do świata przedstawionego na piaszczystych wzgórzach, jednak letnia pora zawsze zmienia moje nastawienie i wówczas czytam je z przyjemnością. Dokładnie tak samo było w przypadku Angielki, o której nie wiedziałam zupełnie nic, prócz tego, że będę miała do czynienia z podróżami po krainach tysiąca i jednej nocy.

Tytułowa Angielka, czyli Joan Seabrook jest początkującą panią archeolog, która karierę postanowiła rozpocząć w miejscu swoich dziecięcych marzeń. Wraz z narzeczonym przybywa do tajemniczego miasta Maskat, będącego ucieleśnieniem opowieści jej zmarłego ojca i stanowiącego dla młodej kobiety niejako sposobność by jeszcze raz poczuć utraconą i utęsknioną więź ze swoim rodzicem. Oman okazuje się być krajem zatrzymanym w czasie, gdzie konflikty i tajemnice stanowią obraz surowej, obcej codzienności. By móc rozwikłać jego tajniki, Joan postanawia odwiedzić osobę, będącą dla niej największym autorytetem - Maude Vickery. Mimo początkowego oporu i wielu spalonych prób, kobietom udaje się zacieśnić niesamowitą więź przyjaźni, która przyniesie tyle samo przygód, co konsekwencji.

Angielka jest dla mnie książką - zagadką. Jak bowiem wyjaśnić to, że czytało mi się ją niesamowicie powoli, tym samym będąc bez reszty wciągniętą w toczące się wydarzenia? Jak wytłumaczyć fakt, że mnogość opisów nie wywołała u mnie zawrotu głowy, a sprawiła, że każde słowo skrzętnie spijałam z kolejnych stron? Sposób, w jaki pisze Katherine Webb jest nienachalny, a sama technika przedstawiania rzeczywistości pozwala zatopić się w tym obcym świecie tak bardzo, że ma się wrażenie, jakby stało się ramie w ramię z główną bohaterką. Przypadła mi również do gustu kreacja postaci. Absolutnie nikt nie jest tutaj wszechwiedzący, czy wszechmogący, co niestety często zdarza się na łamach wielu, nawet poważnych książek. W tym przypadku mamy do czynienia z osobami o zwykłych, przyziemnych osobowościach. Uważam, że sztuką jest przedstawienie pospolitych pragnień i charakterów w sposób, który nie będzie sprawiał, że poddamy się wszechobecnej nudzie. W tym przypadku bycie zwykłym, stało się równie interesujące, co przeżycie wspaniałej przygody niczym z najlepszej serii fantasy.

Być może tytuł ten nie ma do zaoferowania tajemniczych zamków, księżniczek do uratowania czy przystojnych książąt. Ma za to piękne przesłanie i naukę, po którą jeżeli tylko zechcemy sięgnąć, może przynieść ze sobą piękne przesłanie na całe życie. Angielka to opowieść o silnej, kobiecej przyjaźni, dążenia do z pozoru nieosiągalnych, dalekosiężnych celów i pewnej mocy, z którą należy iść przez życie. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że powieść Katherine Webb jest na swój sposób również powieścią feministyczną. Nie mam jednak na myśli feminizmu naszych czasów, a dawny, zdrowy feminizm, kiedy termin ten nie kojarzył się jedynie z walką, ale i pewną solidarnością, czy też sposobem bycia zakorzenionym u postaw naszego (kobiecego) istnienia.

Z ręką na sercu gorąco, jak w samym środku pustyni polecam tę książkę. Mimo umiejscowienia czasowego, tak bardzo nam odległego, opowieść ta niesie za sobą wartości, które są jak najbardziej aktualne. Nie miałam absolutnie żadnych oczekiwań, kiedy zdecydowałam się sięgnąć po przygody Joan, a skończyło się na tym, że jestem w stanie stwierdzić, iż tytuł ten jest dla mnie największym zaskoczeniem roku 2017.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu 

1 komentarz:

  1. Pustynia i tajemnice historii... Uwielbiam takie książki.

    Pozdrawiam.
    Kasia z Ebookowych recenzji
    http://ebookowe-recenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 moja booktopia , Blogger