Psiego Najlepszego, W. Bruce Cameron

Psiego Najlepszego, W. Bruce Cameron



Pierwszy śnieg już za nami, więc chyba można stwierdzić, że to dobry moment, by zacząć pisać o świątecznych tytułach. Dziś będzie o książce, której absolutnie się nie spodziewałam, gdyż informacja o niej pojawiła się dosłownie z dnia na dzień. Bruce Cameron, twórca pozytywnie odebranego "Był sobie pies" napisał nowy tytuł specjalnie na święta i tym razem również nie mogło się obyć bez wszechobecnych piesków wypełniających strony tej opowieści.

Josh Michaels jest typowym introwertykiem żyjącym w swojej spokojnej i poukładanej samotni. Stara się ułożyć sobie życie po burzliwym i bolesnym związku i choć cisza nie pozwala mu zapomnieć o tym co było, to działa chociaż kojąco na jego skołatane nerwy. Kiedy więc w przedziwnych okolicznościach przypada mu opieka nad gromadką małych, rozkosznych szczeniaczków, oraz ich mamą, jego życie przewraca się zupełnie do góry nogami. Na szczęście dobrych ludzi, chętnych do pomocy nie brakuje i kto wie, może wśród nich znajdzie się ktoś z lekarstwem na złamane serce?

Psiego najlepszego jest pozycją idealną na zimowe wieczory. Widać, że z premedytacją pisarz starał się o możliwie jak najlżejszy przekaz treści, bez wprowadzania zbędnego zagmatwania i chaosu. Z jednej strony szkoda, bo w wyniku tego zabiegu wiele ciekawych wątków zostało spłyconych, z drugiej zaś takie braki dają właśnie przyjemną, świąteczną opowieść. Przyznać muszę, że mimo tego, iż zazwyczaj wolę literaturę trochę bardziej ambitną, to i tak przeżyłam z dziełem Bruca Camerona niezwykle przyjemne chwile, gdyż jest to książka wyładowana ciepłem i ogromnymi pokładami miłości, jednak nie tylko tej romantycznej! Tak też o wilku, to znaczy, o psie mowa. Główny trzon historii stanowią perypetie Josha z psią gromadką. Cameron przedstawia zwierzęta niejako z ludzką twarzą, a sami bohaterowie ukazują unikalne podejście do czworonogów, z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Może czasem zakrawa to o lekką przesadę, aczkolwiek sama koncepcja i chęć uzmysłowienia czytelnikom kilku spraw tyczących się prawidłowego podejścia do zwierząt są godne pochwały. Co się tyczy postaci, to skonstruowane zostały wzorowo. W końcu mamy do czynienia z realnym obrazem ludzi, których spotykamy na co dzień. Pisarz nie boi się sięgać po przeciętność, ba, w jego ręku staje się ona bronią, która tworzy tak dobry realizm sytuacyjny, że bez problemu można wczuć się w czytany tekst. Jeden jedyny zgrzyt napotkałam jednak w momencie, gdy pojawiła się druga równie ważna bohaterka. Z niewyjaśnionych przez autora przyczyn zachowuje się strasznie irytująco oraz irracjonalnie i szczególnie w tym przypadku szkoda, że nie pokusił się on na rozszerzenie wątku jej przeszłości, pozwalając tym samym zrozumieć nietypowe reakcje owej kobiety.

Mimo, że Psiego najlepszego jest już drugą z rzędu książką o psach, to i tak jest jak najbardziej udana. Może i było w niej kilka niedociągnięć, ale na szczęście w żaden sposób nie wpłynęło to na jej odbiór, dzięki czemu łatwo się przy niej zrelaksować. Tytuł ten polecam dosłownie każdemu, a jeżeli nie wiecie co sprawić bliskiej Wam osobie na świąteczny prezent, to zapraszam do księgarni. Czeka tam na Was okładkowy piesek, który z miłą chęcią przybędzie do nowego domu.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu

Zapowiedzi wydawnicze - listopad

Zapowiedzi wydawnicze - listopad




W listopadzie zwięźle, aczkolwiek solidnie bo pojawiło się kilka pozycji, po które z pewnością warto sięgnąć. Powoli wkraczają klimaty świąteczne, aczkolwiek starałam się ograniczyć tę tematykę, zachowując ją raczej na grudzień, gdzie z pewnością będzie królowała w domach czytelników. Jest kilku nowych, obiecujących autorów, ale znajdą się w zestawieniu również starzy wyjadacze i jest to zdecydowanie mieszanka wybuchowa, powodująca pieczenie oczu, ból serca i ogrom emocjonalnych zawirowań. Radzę więc zaopatrzyć się w chusteczki, herbatkę i odosobniony kąt przeznaczony na przeżywanie tych cudownie zapowiadających się tytułów.





Psiego najlepszego, W. Bruce Cameron
Premiera: 09.11.2017

"Wspaniała i zabawna historia o miłości i przywiązaniu, idealna na święta. Josh Michaels zajmuje się ciężarną suczką Lucy, a później jej rozkosznymi szczeniaczkami. Wraz ze śliczną Kerri ze schroniska planują przygotować psiaki do adopcyjnego programu świątecznego. W trakcie wspólnej przygody przy wychowywaniu pupili nawiązuje się między nimi ciepła relacja. Kiedy trzeba oddać zwierzaki, Josh orientuje się, że chce, aby zostały w jego życiu. I nie tylko one".

Dlaczego jestem zainteresowana?

Czytałam "Był sobie pies" i ryczałam jak bóbr. Po tej książce spodziewam się dokładnie tego samego i myślę, że się nie zawiodę. Twórczość Bruca Camerona ma to do siebie, że chwyta za serce i nie chce puścić, a umiejscowienie historii w ciepłych, świątecznych klimatach będzie tylko temu sprzyjać.



Z popiołów, Martyna Senator
Premiera: 08.11.2017

"Wydarzenia z przeszłości zmieniły Sarę nie do poznania, odcisnęły piętno na jej poczuciu własnej wartości i zaufaniu do ludzi. Jest teraz pewna, że miłość sprowadza się jedynie do cierpienia. Przynosi ból, łzy i rozczarowanie. Przekonał się o tym także Michał, którego wykorzystała była dziewczyna. Przypadkowe spotkanie dwóch poranionych dusz uruchamia ciąg niespodziewanych zdarzeń i pozwala im poznać życie na nowo. Budowany od lat mur, którym otaczała się Sara, zaczyna pękać za sprawą opiekuńczego Michała​".

Dlaczego jestem zainteresowana?
Zapowiada się na naprawdę oryginalny romans i to w akompaniamencie wszechobecnej muzyki!
Kto wie, być może będzie to perełka tego roku? W końcu książka ta wygląda na małe światełko w tunelu ogromu utartych schematów.




Pudełko z marzeniami, Magdalena Witkiewicz i Alek Rogoziński
Premiera: 08.11.2017

"Zdradzony przez narzeczoną i oszukany przez wspólnika trzydziestoletni Michał marzy o tym, aby zacząć nowe życie. Kiedy dowiaduje się, że podczas II wojny światowej jego rodzina ukryła w małym miasteczku na północy Polski skarb, wyrusza na jego poszukiwanie. Sęk w tym, że w miejscu ukrycia skarbu stoi teraz restauracja prowadzona przez rówieśniczkę Michała, Malwinę. Dziewczyna ma problem ze swoim ukochanym, który „odszedł w siną dal”, i babcią, która po wielu latach wróciła z Francji i koniecznie chciałaby teraz w restauracji wnuczki serwować żabie udka i ślimaki.
Michał postanawia zaprzyjaźnić się z Malwiną i zdobyć jej zaufanie, by później w tajemnicy przed dziewczyną odzyskać swój skarb. Niestety gdy w sprawę wmieszają się dwie wścibskie staruszki, dwójka dzieci i tajemniczy święty Eskpedyt, nic nie pójdzie zgodnie z jego planem.
„Pudełko z marzeniami” to przewrotna i zaskakująca komedia romantyczna o tym, że czasem należy zrezygnować z marzeń po to, aby… wreszcie zaczęły się one spełniać!".

Dlaczego jestem zainteresowana?

Książki cudownej Magdaleny Witkiewicz są zawsze strzałem w dziesiątkę. Spodziewam się wszechobecnego ciepła autorki i humoru typowego dla Alka Rogozińskiego. Nie mogę się doczekać, by sprawdzić wynik tej mieszaniny skrajnie różnych charakterów.




Światło, Jay Asher
Premiera: 08.11.2017

"Sierra prowadzi podwójne życie, a jego rytm wyznaczają święta Bożego Narodzenia. Jedno to życie w Oregonie, przy plantacji drzewek choinkowych, którą prowadzi jej rodzina. Drugie to życie świąteczne, kiedy przychodzi czas ich sprzedaży i wszyscy przenoszą się na miesiąc do Kalifornii. Gdy podczas jednej ze świątecznych podróży poznaje Caleba, wszystko się zmienia. Calebowi daleko do idealnego chłopaka. Kiedyś popełnił ogromny błąd, którego cenę wciąż płaci. Sierra potrafi w nim jednak zobaczyć coś więcej niż jego przeszłość i jest gotowa zrobić wszystko, by pomóc mu odzyskać wiarę w siebie. Sierra i Caleb odkrywają coś, co może przezwyciężyć nieporozumienia, podejrzliwość i niechęć, które narastają wokół nich: prawdziwą miłość. ".

Dlaczego jestem zainteresowana?

Przy 13 powodach czułam lekki niedosyt, bo niestety, ale tytuł ten był dość skąpy fabularnie i  jego potencjał według mnie nie został do końca wykorzystany. Liczę, że być może w tym przypadku zostanę miło zaskoczona, bo sam sposób kreacji prezentowany przez tego pisarza bardzo mi się podoba, a w tej formie może okazać się, że przyjdzie nam zasmakować naprawdę przyjemnie stworzonej historii.





Dzieci Edenu, Joey Graceffa
Premiera: 22.11.2017

"Rowan jest drugim dzieckiem swoich rodziców w świecie, w którym wolno mieć jednego potomka, a każdy kolejny staje się wyrzutkiem skazanym na śmierć. Dziewczyna żyje w ukryciu: nie może chodzić do szkoły, mieć przyjaciół ani specjalnych implantów soczewkowych, które nie tylko chronią przed szkodliwym promieniowaniem, lecz także są przepustką do społeczności Edenu.

Ziemia od wielu lat jest już martwa. Działania człowieka doprowadziły do wyginięcia wszystkich zwierząt i większości roślin. Pozostała tylko mała enklawa, Eden, w którym schroniła się reszta ocalałych, a którą zarządza Ekopanoptykon, system sztucznej inteligencji stworzony przez genialnego naukowca. Ekopan przejął kontrolę nad całą wcześniej powstałą technologią i zaprzągł ją do pracy na rzecz uleczenia Ziemi. Proces ten potrwa jednak tysiące lat, a ludzie muszą czekać na jego zakończenie w społeczności rządzącej się bardzo surowymi prawami.

Jako drugie dziecko Rowan od szesnastu lat musi ukrywać się przed bezwzględnymi urzędnikami Centrum. Wszystko wskazuje jednak na to, że jej marzenie o posiadaniu implantów i wyjściu z cienia wreszcie się spełni. Rodzice nadludzkim wysiłkiem (i kosztem) organizują dla córki upragnioną przepustkę do legalnego życia. Tylko że coś idzie bardzo nie tak. Teraz Rowan jest nie tylko nielegalna, ale i poszukiwana przez najpotężniejsze siły w Edenie…".

Dlaczego jestem zainteresowana?

Z jednej strony książka ta przyciąga mnie swoim opisem, z drugiej zaś odrzuca autor. Jakoś do tej pory nie trafiłam na dobrą powieść spod pióra youtubera, aczkolwiek  mam wielkie nadzieje. Futurystyczna przyszłość, o dystopijnym zabarwieniu jest jak najbardziej tym, czego potrzebuję w jesienne wieczory.

Bullet Book - jak łatwo rozpocząć swoją przygodę z modnym organizerem

Bullet Book - jak łatwo rozpocząć swoją przygodę z modnym organizerem


Zdarzyło się Wam kiedyś zapomnieć o jakimś ważnym wydarzeniu, albo nie wyrobić się na umówiony termin? A może nie dopilnowaliście złożonej sobie obietnicy, choć bardzo Wam na tym zależało? No właśnie, chyba każdy z nas w tej chwili odpowiada twierdząco. Od zawsze miałam z tym ogromny problem. Kupowałam kalendarze, robiłam notatki, ale wielokrotnie coś mi umykało i zawsze brakowało mi miejsca na rzeczy zgoła błahe, jednak powodujące, że ich pominięcie przyprawiało o lekką irytację z niewykonania zaplanowanych założeń. Z tego co się orientuję problem ten nie dotyczy tylko mnie, a również ogromu innych osób, które uwielbiają planować sobie czas, choć nie do końca wiedzą jak zorganizować go efektywnie. W odpowiedzi na nasze wołania od jakiegoś czasu zaczęły pojawiać się zdobywające coraz większą rzeszę fanów bullet journale, czyli specjalne zeszyty, pozwalające na samodzielne zaprojektowanie sobie terminarza, który w pełni będzie odpowiadał naszym potrzebom. Warto również nadmienić, że trend ten nie pojawił się z pierwszym wydanym zeszytem, a z pomysłem umiejscowionym na czystej kartce papieru. Metoda jest więc o wiele starsza, niż by się mogło wydawać, jednak wraz z popularyzacją tego pomysłu zaczęło powstawać wiele sposobów na drogę "na skróty".

I w tym momencie właśnie przechodzimy do głównego tematu tego tekstu, jakim są świeżo wydane poradniki do tworzenia organizerów. Wydawnictwo Insignis podesłało mi niedawno do przetestowania dwie "książki" - jedną z typowymi poradami, a drugą z miejscem na zamieszczanie własnych treści. Nie powiem, to świetny sposób na zwalczenie w sobie wewnętrznego lenia, bo wszelkie informacje mamy podane jak na tacy, więc nie trzeba się specjalnie głowić ani nad pomysłem, ani też nad wykonaniem.



Twój rok z bullet bookiem. Jak dzień po dniu kreatywnie zorganizować sobie życie.
Zennor Compton

Twój rok z bullet bookiem to książka zapoznająca z podstawowymi technikami prowadzenia bullet journala. Zawiera w sobie ogrom porad oraz przykładowe pomysły pozwalające na stworzenie na własną rękę organizera nawet w zwykłym zeszycie. Dla artystycznych niedojd takich jak ja, jest to idealne remedium, a możliwość łatwego przerysowania pozwala nawet w jakimś stopniu cieszyć się efektem finalnym, który - o zgrozo! nie wypada tak źle. Ciekawi, co dokładnie tutaj znajdziecie? Są tu gigantyczne pokłady pomysłów na aktywności takie, jak chociażby wiosenne porządki (czyli możliwość oznaczania swojej codziennej staranności w wykonywaniu obowiązków), pomysł na tabelę szybkich recenzji książek, zawierającą w sobie również skale ocen, czy też sprawny system monitorowania swoich postępów w oglądaniu seriali. Warstwa merytoryczna wzbogacona jest o dodatkowe rysunki, które dzięki swojej prostocie są możliwe do wykonania nawet przez największe beztalencie, ponieważ nawet rysowanie prostych listków ma tutaj swój tutorial!


Bullet Book. Bądź pięknie zorganizowana.
David Sinden

Z zupełnie innej strony prezentuje się za to "książka" Bullet Book - bądź pięknie zorganizowana.
W sumie, miano książki to lekka nadinterpretacja, ponieważ jest to journal w czystej postaci, tyle, że w wersji dla lenia. Jest to już gotowy organizer czekający na wypełnienie, ALE! zaprojektowany w taki sposób, by bez problemu dodawać pomysły własne, bądź zaczerpnięte z Twojego roku z bullet bookiem. Oprawa graficzna jest niesamowita, uzupełniona wieloma inspirującymi sentencjami, sprawiającymi, że chce się co chwilę zaglądać do środka. Możliwości jakkolwiek jest wiele, gdyż sam dziennik daje ich taką różnorodność, że jest w czym przebierać. Mi osobiście ta opcja bardziej pasuje od samodzielnego wypełniania zeszytu, bo nie mam niestety takiej ilości czasu, ani też zdolności plastycznych, nieocenionych przy prowadzeniu dziennika, a w tym przypadku wszystko już czeka na nas pięknie przygotowane i aż prosi się o wypełnienie. Warto też wspomnieć, że sama cena takiej przyjemności nie jest wygórowana, bo kosztuje jedynie około 25 zł, co w dobie drogich kalendarzy jest nie lada plusem.

Czy mogę zatem tytuły te polecić? Zdecydowanie. Przyznam, że sprawdzają się w każdej formie - kupowane pojedynczo, czy w parze, przynoszą tyle samo pożytku. Sięgnijcie po Rok z Bullet Bookiem, jeżeli jesteście typowymi samoukami, którzy mają swoje ścisłe wymagania, a będziecie zachwyceni. Ogrom dodatkowych pomysłów, dających spore pole do inwencji własnej jest nieoceniony przy tworzeniu własnego dziennika. Bullet Book. Bądź pięknie zorganizowana sprawdza się zaś świetnie dla osób, pragnących "poczuć" na czym magia modnych dzienników polega. Jest to świetny starter dla początkujących, którzy przede wszystkim chcą najpierw zobaczyć, czy taka forma zapisywania swoich planów w ogóle im przypasuje. A może połączyć w jedno możliwości obu książek? Cóż, wyborów jest wiele i jedno jest pewne - w żadnym wypadku nie będziecie zawiedzeni!

Za udostępnienie Bullet Booków do recenzji dziękuję wydawnictwu


Żniwiarz. Czerwone słońce, Paulina Hendel

Żniwiarz. Czerwone słońce, Paulina Hendel



Skoro w poprzednim poście zaczęłam pisać o świecie słowiańskich stworów, grzechem byłoby nie wspomnieć również o kontynuacji przygód Magdy Wojny, czyli o Czerwonym Słońcu. Druga już część serii o perypetiach Żniwiarzy swoją premierę miała nie tak dawno temu, bo z końcem września i została ciepło przyjęta przez spore grono czytelników. Ciężko bowiem oprzeć się fascynującej tematyce naszych dawnych wierzeń oprawionych w przyjemną w odbiorze fabułę. Czy jednak druga część dorównała swojemu poprzednikowi? A może jest lepsza?

Po śmierci z rąk ukochanego, Magda Wojna powraca w zupełnie innym, wojowniczym wydaniu. W niewyjaśnionych okolicznościach, dziewczyna odradza się jako Żniwiarz i przejmuje charakter właściciela ciała, w którym się znajduje. Protagonistka pała żądzą zemsty, a jej nowe, impulsywne "ja" bierze nad nią górę, przez co pakuje się w jeszcze większą ilość niebezpiecznych sytuacji, zarazem jednak odkrywając kolejne zagadki prawdziwych motywów Pierwszego.

Trochę szkoda przyznać, ale fabularnie nowe dzieło Pauliny Hendel ma do zaoferowania dokładnie tyle, ile znajduje się w powyższym opisie. Widać jak na dłoni, że autorka uczyniła z tego tytułu wstęp do finału, który rozgrywać się będzie w trzeciej części, przez co akcja trochę się rozlazła. Nie brakuje oczywiście licznych potyczek z upiorami, opisanych w jak zwykle niesamowity sposób, jednak prócz tego Czerwone Słońce pełni raczej rolę przygotowawczą. Charaktery bohaterów klarują się, postaci w końcu dostają pazura i jest to jak najbardziej zjawisko pozytywne. Magda z grzecznej, posłusznej rodzinie dziewczynki staje się naprawdę twardą babką (choć trochę rozwydrzoną, ale coś za coś), a Mateusz pokazuje zupełnie inną, nie znaną nam dotychczas twarz i w sumie nawet wolę go bardziej w tym wydaniu, mimo że brzemię wydarzeń z części pierwszej zostawiło na nim swoje piętno. Zostały wprowadzone również nowe osoby, dodające kolorytu opowieści i choć z początku podchodziłam do tego z dystansem, to w ostatecznym rozrachunku stwierdzam, że bez nich historia ta byłaby zdecydowanie uboższa i mniej zabawna. Kiedy jednak przyjdzie nam pominąć aspekty stricte powiązane z kreacją bohaterów, to ze smutkiem przyjdzie nam dostrzec, że całość ich działań jest jak błądzenie we mgle. Nie wiedzą za bardzo co i jak zrobić, by uzyskać nowe informacje, co nie sprzyja rozrywkowej funkcji tej opowieści. Dopiero pod sam koniec akcja zaczyna się rozkręcać, jednak zaraz się kończy i to w najbardziej kulminacyjnym momencie. W ten sposób przyszło mi się zirytować, bo pozostałe rozdziały wypadają względem ostatniego naprawdę blado, bo prócz oczywistych starć i perypetii, w faktycznej linii fabularnej dzieje się bardzo mało.

Czy jest to jednak powód, by tytuł ten skreślić? Z pewnością nie, choć wolałabym mieć teraz pod ręką część trzecią i pewnie fakt ten byłby dzięki temu zdecydowanie łatwiejszy do przełknięcia. Ja osobiście do cierpliwych osób nie należę i teraz mam lekką nerwicę, jednak ci wytrwalsi z was, dla których takie przerwanie w wątku nie sprawi różnicy, będą z książki zapewne zadowoleni. Spowolnienie fabuły zostało wykonane jak nic, w sposób celowy, aczkolwiek uważam, że można by było skończyć całość w nieco grubszej dylogii. Nie mniej jednak, dla samych opisów starć jestem w stanie znieść wszystko, bo są naprawdę fantastyczne, tym bardziej, że Magda w końcu może działać bez ograniczeń, dzięki czemu możemy zobaczyć pracę Żniwiarzy od tej bardziej brutalnej i zdecydowanie ciekawszej strony.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu


Copyright © 2014 moja booktopia , Blogger