Pan Lodowego Ogrodu, Tom 1 - Jarosław Grzędowicz


Wybór książki, którą postanowiłam dzisiaj zrecenzować, nie jest dziełem przypadku.

Stwierdziłam bowiem, że poruszę temat tytułu, który rozbudził we mnie niejako coś, co myślałam że już dawno temu wygasło - ogromną miłość do gatunku fantasy. Nie zrozumcie mnie źle, po tego typu książki sięgam bardzo często, choć nie wywołują we mnie tak dużej ekscytacji, jak niegdyś. Na pewno wielu z Was spotkało się z uczuciem nostalgii - a to na wspomnienie o jakichś przyjemnych rzeczach towarzyszących naszemu dzieciństwu, a to wracając myślami do odczuć płynących z pierwszego razu, gdy oglądaliśmy ulubiony film. Coś takiego towarzyszyło mi właśnie podczas czytania Pana Lodowego Ogrodu autorstwa Jarosława Grzędowicza. Tak, absolutnie wstyd mi się przyznać, że nigdy wcześniej nie miałam okazji zapoznać się z tym tytułem. Po prawdzie miałam kilka podejść, jednak z przyczyn, których w tej chwili kompletnie nie pamiętam, zawsze kończyłam na pierwszym rozdziale książki. Przełamałam się jednak, a to za sprawą naprawdę niesamowitego wydania, jakie Fabryka Słów ukazała w ostatnim czasie. 


Pod kątem fabuły, muszę przyznać, że w "Panie Lodowego Ogrodu" mamy do czynienia z kreacją co najmniej nieoczywistą. Z jednej strony książka otwiera się w momencie, w którym główny bohater - Vuko Drakkain przebywa na statku kosmicznym wraz z członkami swojej załogi, by chwilę później trafić na zupełnie obcą planetę znajdującą się w czasach zbliżonych do średniowiecza w celu odnalezienia członków zaginionej ekspedycji, która wyruszyła badać jedną z planet, gdzie tętni życie i zamieszkana jest przez istoty bardzo zbliżone do ludzi. Piszę oczywiście mocno ogólnikowo, ponieważ absolutnie nie chcę zdradzić jak toczy się ta historia, jednak możecie spodziewać się ogromnej dawki zaskoczenia. 


W jednej chwili autor przenosi nas z klimatów rodem ze science-fiction do fantastyki pełną gębą. Wraz z Drakkainem będziemy mieli okazję odkryć świat niezwykle barwny, wielowymiarowy i w pewnych momentach testujący granice naszej wyobraźni. Na tej planecie nic nie jest oczywiste. Dobro miesza się ze złem, tworząc świat w barwach szarości. Sukces szybko zasłaniany jest gorzkim smakiem porażki, pokazując czytelnikowi, że nie na wszystko można mieć wpływ i czasami jedyną słuszną opcją jest odpuścić. Jarosław Grzędowicz doskonale żongluje kreacją różnorakich ludów oraz ich zupełnie odmiennego podejścia do życia dając nam możliwość spojrzenia na różne “prawdy”, mącąc nam tym samym w głowie, czy aby na pewno rozwiązania z pozoru praworządne zawsze będą działaniami dobrymi dla ogółu. Sam styl pisania jest również przyjemny w odbiorze - brak tu udziwnionych zwrotów, język jest przystępny a czasami pojawiający się język techniczny jest bardzo szybko wyjaśniany różnego rodzaju wtrąceniami i anegdotami protagonisty. Akcja trzyma nas cały czas w napięciu oferując naprawdę solidne cliffhangery, które sprawiły, że nie jeden raz zamarłam z szeroko otwartymi ze zdziwienia ustami. 


Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji jedyne co mogę zrobić, to Wam owy tytuł polecić. Sama ogromnie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę tak późno, choć z drugiej strony bardzo się cieszę, gdyż zbudziła ona we mnie coś, co myślałam, że już dawno temu wygasło, a dobrze jest jednak być od czasu do czasu miło zaskoczonym.


1 komentarz:

  1. Jedna z moich ulubionych serii wszechczasów. Aktualnie kończę odsłuchiwanie 4 tomu (z Audioteki) - czytałem całość już chyba z pięć razy, słuchałem ze trzy. Opowieść jest niesamowita i bardzo, bardzo wciągająca.

    Z innej beczki, masz błąd w drugim akapicie. Piszesz: w "Panie Lodowego Ogrodu" a powinno być: w "Panu Lodowego Ogrodu". Chodzi bowiem nie o "pana" jako "mężczyznę" tylko jako "władcę".

    Z jeszcze innej beczki, całkiem nie rozumiem dlaczego jeszcze nie pokazało się angielskojęzyczne tłumaczenie. Póki co jest chyba tylko wersja rosyjska i czeska.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 moja booktopia , Blogger