Młody świat, Chris Weitz



Tym razem, kiedy sięgałam po kolejny tytuł do recenzji, trafiło na książkę kogoś znanego, bo trzeba przyznać, że kto jak kto, ale Chriz Weitz jest dość rozpoznawalnym reżyserem, a szczególnie dla tych, którzy kinem choć odrobinę się interesują. Pracował przy filmach takich jak Zmierzch, Złoty Kompas, czy Łotr 1, więc na wieść o zbliżającej się premierze jego książki od razu wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę. Czy jednak Młody Świat okazał się być równie dobrze wykreowany, co inne dzieła autora?

Tytuł książki idealnie obrazuje faktyczny stan rzeczy, bowiem świat dosłownie jest młody. Po całej planecie krąży niebezpieczny, nieznany nikomu wirus, za sprawą którego wyginęli dorośli oraz dzieci. Na Ziemi pozostali więc jedynie nastolatkowie, którzy za wszelką cenę walczą o przetrwanie w tej nowej, brutalnej rzeczywistości. Jefferson oraz jego obóz od kilku lat ledwo wiążą koniec z końcem. Kiedy jednak pojawia się małe prawdopodobieństwo, że wirusa można pokonać, wraz ze swoimi kompanami postanawia sprawdzić prawdziwość tej informacji. Przed chłopakiem daleka droga, a Nowy Jork nie jest już taki, jak kiedyś. Bandy uzbrojonych nastolatków kręcą się na każdym kroku i tylko czekają na okazję, by zaatakować i pozyskać nowe łupy. W tym świecie nikt nie jest potencjalnym przyjacielem, a wszechobecny chaos tylko czeka, by pochłonąć kolejne ofiary.

Młody świat, jak już pewnie zdążyliście zauważyć, jest tytułem plasującym się w gatunku post-apo. Nie jest jednak utrzymywany w klimacie ciężkiej, poważnej atmosfery, co często się w tym przypadku zdarza, a niesie za sobą pewną dozę świeżości i swobodnych wypowiedzi charakterystycznych z resztą dla młodego pokolenia. Sama koncepcja mimo wszystko, na pierwszy rzut oka wydaje się być oklepana. W końcu z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w przypadku serialowego The Walking Dead, gdzie temat zombie był sprawą raczej drugorzędną, a pierwsze skrzypce grały relacje międzyludzkie i walka o zasoby. Oczywiście, można by nawet uznać, że kreacja jest wręcz bliźniaczo podobna, bo w końcu zamiast zombie mamy zabójczą chorobę, a problem przetrwania i walka obozów są wręcz identycznie zobrazowane, jednak wszystko rozbija się o szczegóły, którymi książka została napakowana po same brzegi i to właśnie te smaczki sprawiają, że opowieści tej nie chce się rzucić w kąt, a chłonąć. Różnice zaczynają się, gdy przyjdzie nam chociażby spojrzeć na fabułę pod względem radzenia sobie ludzi z zaistniałą sytuacją. W TWD los ludzkości został zapieczętowany i nie ma nadziei na życie w świecie bez zombie, zaś w Młodym świecie tragiczny stan rzeczy nastolatkowie starają się za wszelką cenę zmienić, bo ewidentnie jest na to szansa. Sama skala problemu jest też inna, bo o ile da się żyć (choć mało komfortowo) w świecie z żywymi trupami, o tyle nie jest to możliwe, gdy tylko pewna grupa wiekowa na tym świecie istnieje, a po osiągnięciu pewnego wieku umrze i nie pozostanie już nikt.

Jestem w ogóle pełna podziwu dla Chrisa Weitza za to, jak realistycznie uchwycił możliwy przebieg wydarzeń oraz reakcje ludzi. Nastolatkowie popadają w szaleństwo, bo większość nie widzi nadziei na poprawę sytuacji. Przekraczają więc granice dotychczas ustanowione przez społeczeństwo, posuwając się do najbardziej absurdalnych i obrzydliwych czynów, w wyniku czego Ziemia stała się miejscem bezprawia i cierpienia, a jakakolwiek radość nie ma prawa bytu, co na każdym kroku jest czytelnikowi przypominane. Nie brakuje również ogromu akcji, niejednoznaczych, trzymających w napięciu sytuacji i świetnie wykreowanych postaci. Realizm zachowań bije po oczach i pozwala na zżycie się z bohaterami, co nie jest takie proste do osiągnięcia. Spodziewajcie się więc dużej dawki śmiechu, strachu i smutku wkomponowanych w brutalną rzeczywistość przyprawiającą wręcz o gęsią skórkę.

Choć może i Weitz nie odkrył ameryki na nowo, to jednak jego książka przypadła mi do gustu. Ciekawie było doświadczyć tego świata pełnego nastolatków, którzy w wyniku tragedii musieli niezwykle szybko dorosnąć. Myślę, że Młody Świat może spodobać nie tylko fanom klimatów rodem z The Walking Dead, ale i również osobom, które dopiero swoją przygodę z post-apo rozpoczynają, bo tytuł ten bezsprzecznie wzmaga apetyt na więcej tego typu przygód.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu




2 komentarze:

  1. Na pewno przeczytam, bo uwielbiam postapo! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do post-apo jeszcze nie sięgnęłam ani razu, bo jakoś niespecjalnie mnie ten gatunek rajcuje, ale "Młody świat" zapowiada się na tyle ciekawie, że ląduje na liście do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 moja booktopia , Blogger