Miasto kości, Cassandra Clare
Kilka dni temu postawiłam sobie pewien cel. Cel bardzo trudny do osiągnięcia, a na pewno w krótkim okresie czasu. Stwierdziłam, że to trochę wstyd nie ogarniać większości popularnych serii książkowych, a jako że i tak nie mam nic lepszego do roboty bo odkąd tylko wróciłam z Pyrkonu jestem masakrowana przez chorobę, to w końcu się zmobilizuję i zacznę nadrabiać zaległości. Na pierwszy cel wzięłam znaną chyba wszystkim serię o nocnych łowcach autorstwa Cassandry Clare. Wiem, wiem, właśnie w tym momencie powinna pojawić się laska w szarej todze i dzwonem w łapie wrzeszcząc “shame!”, no ale co zrobić - nigdy jakoś nie miałam okazji, ani nie pomyślałam wcześniej by ten stan rzeczy naprawić. Słyszałam za to bardzo dużo pozytywnych opinii, blogi wręcz opływają w treści o Darach Anioła i stwierdziłam że w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, konstelacje są w dobrym ustawieniu i jak zwykle niewiemcoczytać, więc machnęłam szybki research w Legimi, pobrałam książkę i oto jestem przed wami - zakręcona, zmęczona ale nadal na własnych nogach i to z recenzją w zanadrzu!
Jeżeli jakimś cudem nie wiecie o czym jest książka, to pozwolę sobie szybko streścić. Opowiadana historia dotyczy Clary, piętnastoletniej, rudowłosej dziewczyny, która pewnego dnia pojawia się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwej porze. Okazuje się, że podczas imprezy natrafia na wspomnianych wcześniej nocnych łowców rozprawiających się z demonem. Dodatkowo, jeżeli dziwnych zbiegów okoliczności byłoby za mało to jej matka znika zaraz po odbyciu ze swoją córką niepokojącej rozmowy pełnej trzasków i hałasu, a po powrocie do domu dziewczyna zastaje potwora, który ewidentnie nie ma przyjaznych zamiarów. To tyle, jeżeli chodzi o nie zdradzanie fabuły. Wspomnę, że podobnych wątków jest naprawdę cała masa, bo znajdziemy tu pół-anioły, demony, wróżki, elfy, wampiry a nawet wilkołaki i to w zupełnie nowoczesnym, świeżym i dostosowanym do obecnych realiów wydaniu.
Miasto kości jest pomieszaniem typowej fantastyki z literaturą młodzieżową, co jest widoczne w sposobie kreacji bohaterów. Mamy tutaj do czynienia z postaciami młodymi nie tylko ciałem, ale i duchem. Główna bohaterka jest krnąbna, pyskata i niestety bardzo często lekkomyślna, czym doprowadzała mnie niejednokrotnie do szewskiej pasji. W sumie jest to chyba jedyna konkretna wada Darów Anioła, która dla części osób z pewnością będzie nie do przejścia. Trudno jest bowiem pogodzić się z głupotą ze strony bufora napędzającego akcję. Nie mam pojęcia czy Cassandra Clare specjalnie chciała zabić starszym czytelnikom ćwieka, czy nieświadomie zrobiła z protagonistki delikatnie mówiąc idiotkę. Nie raz i nie dwa zdarzy się, że dziewczyna podejmie decyzję, by za sekundę się z niej wycofać i obarczyć winą innych bo “ja chciałam ale nie chcę, bo wy pewnie tego chcecie bardziej niż ja, więc się postawię!” - i tak to wyglądało. Za każdym cholernym razem.
Co do reszty, czyli bohaterów drugoplanowych, to nie mam absolutnie nic nikomu do zarzucenia. Postaci są ciekawe, każda ze swoim bagażem doświadczeń i indywidualnym podejściem do świata tworzy z każdego rozdziału przyjemną grę kontrastów, świetnych zresztą w odbiorze. Od czasów Dworu mgieł i furii nie zgrzytałam tak zębami na poprowadzone relacje i z napięciem śledziłam rozwój fabuły, trzaskając czytnikiem za każdym razem kiedy coś nie szło po mojej myśli - a było tak często. Mimo wszystko jestem bardzo usatysfakcjonowana z tego, jak poprowadzone wydarzenia się potoczyły i czekam na rozwój wydarzeń w kolejnych częściach. Tylko błagam, niech ta Clary w końcu dorośnie. Wykreowany przez Cassandre Clare świat jest obłędny. Opisy budynków, miast i przeszłości są tak przyjemne, że niesamowicie łatwo jest zatopić się w bardzo realistycznych wyobrażeniach. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach wątki zarówno postaci jak i kolejne opisy będą zdarzały się jak najczęściej, bo to właśnie one sprawiają, że tę książkę chce się czytać możliwie jak najdłużej!
Gdybym miała jakoś specjalnie podsumować pierwszy tom Darów Anioła, byłoby to bardzo trudne. Książka ta wywołała niemały huragan w mojej głowie i zrobiła spore przemeblowanie. Muszę przyznać, że jestem zaintrygowana i to mocno, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że mam taki lekki syndrom sztokholmski względem tej książki. Z jednej strony durna protagonistka zamęcza mnie psychicznie, a z drugiej cała ta bogata otoczka i ogromny świat przyciągają jak magnez. I cóż mogę wam powiedzieć innego niż to, że polecam? Książki po prostu dobre, lub złe są nudne, a w tym przypadku zapewniam - ta poplątana z pomieszanym koncepcja sprawdza się idealnie.
To jedna z moich ulubionych serii książkowych :D
OdpowiedzUsuńJace to moja miłość od czerwca w zasadzie xD
Powiem Ci, że mnie Clary nie irytowała, choć czuję przesyt bohaterek, które mają 16 lat. Naprawdę one nie mogą mieć chociaż ze 20? Widzę, że studiujesz, więc pewnie mnie rozumiesz ;)
Zostaję tu u Ciebie, bo miło :D
Dary Anioła doczytałam tylko do czwartej części ;P Dwóch ostatnich nawet nie zaczynałam... Dwie pierwsze mi się bardzo podobały, ale trzeci i czwarty mi się już dłużyły :/
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Nie czytałam tej serii, ale planuję to zrobić, chociaż ilość tomów trochę mnie przeraża XD Głupie bohaterki to bardzo niemiły element w książkach młodzieżowych, który pojawia się dość często.:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zostaję na dłużej :)
http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
Przełknęłam całość ze 3 lata temu. Kapitalna seria jak dla mnie. Jakoś nie czułam się nawet pobita przez zakończenie, a niestety dużo serii u mnie wywołuje przysłowiowe "zdzielenie w twarz". Czekam na dalsze części
OdpowiedzUsuńUwielbiam Dary anioła, ale najbardziej czwarty tom. Potem w kolejności jest pierwszy i drugi, za to nie wiem czemu, ale nie lubię trzeciego, a ostatniego to już w ogóle.
OdpowiedzUsuńZa to Jace i Simon <3
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read